wtorek, 28 maja 2013

Pierwsza Klanowa Matka - Rozmawiająca z Krewnymi

Pierwsza z Klanowych Matek jest Matką Natury. Nazywana jest Rozmawiającą z Krewnymi. Przy czym krewni nie są tym, o czym myślimy. Nie jest to jej ludzka rodzina. Krewni to cała Natura: Matka Ziemia, Ojciec Niebo, Babcia Księżyc, Dziadek Słońce, Bracia i Siostry Zwierzęta, Kamienie, Lud Chmur, Drzewa - Stojący Ludzie, Wujkowie i Ciocie Żywioły. Tą Matkę reprezentuje kolor pomarańczowy oraz ogromny szacunek do każdej formy istnienia. Całe swoje życie poświęca na zrozumienie przejawów Natury. Rozmawia ze zwierzętami, drzewami, kamieniami. Stara się pojąć rytmy i cykle występujące w przyrodzie. Czuje respekt do czterech żywiołów. Czyta znaki z chmur, wczuwa się w to, co mają jej do powiedzenia drzewa. Otacza szacunkiem wszystko, co ją otacza. Wszystko, każdy przejaw życia jest dla niej świętością. Uczy się  od całej swojej Planetarnej Rodziny. Wszyscy są dla niej Nauczycielami na drodze ku wypełnianiu misji. Uczy nas, że ograniczenia związane z człowieczeństwem istnieją tylko wtedy, gdy mamy zamknięte serca. Jeśli pozwolimy im się otworzyć, wszystko co nas otacza przemówi do nas, jeśli tylko będziemy chcieli to usłyszeć. Misją pierwszej Matki Klanowej jest bycie Strażniczką Rytmu, uczenie nas jak sami mamy odnaleźć ten rytm i jak mamy szanować rytmy wszystkich innych istot. Jeśli to zrozumiemy, jeśli nauczymy się tego, naszym sercom nie pozostanie nic innego, jak wypełnić się miłością i obdarować nią wszystkie Dzieci Ziemi. 

Nie mam możliwości podróżować po Ziemi, spotykając się kolejno ze zwierzętami, ale wiem jak mogę poznawać wszystko co mnie otacza. W medytacji spotkam się z tym, z kim mam się spotkać. Mam swojego Opiekuna, moje Zwierzę Mocy - Wilka. Poprosiłam go, żeby towarzyszył mi w moich wyprawach, w moim poznawaniu Natury. 

30 lipca 2012 roku dostałam od niego takie przesłanie. 


Ja wskazuję ci drogę. Pokazuję którędy masz iść. Jestem przewodnikiem stada, samcem Alfa. Jestem silnym, pełnym energii zwierzęciem, podobnie jak ty. Naszym celem jest wskazywać kierunek, prowadzić. Ja nie mówię dużo, ja pokazuję. Przemawiam obrazami, docieram do podświadomości, działam na wyobraźnię. Jest we mnie ogromna moc i siła. Znoszę wszelkie przeciwności losu, traktując je jako dar, z nich się uczę. To czyni mnie silniejszym. Podążaj za mną, pokażę ci wiele dzikich, leśnych ścieżek, poprowadzę cię przez zakamarki twojej Duszy. Biegnij za mną, biegnij ile tchu.
To jest właśnie WOLNOŚĆ. Niczym nie skrępowany bieg przez dzikość życia. Deszcz, wiatr, mróz czy słońce - odbierasz wszystko całą sobą, całym ciałem, całą Duszą. Po to tu jesteś, by CZUĆ życie w każdej chwili swego życia. By biec ile sił w płucach, dokąd cię oczy poniosą. By być spontaniczną, radosną, silną, ognistą kobietą. Jesteś samicą Alfa. Jesteś Matką stada. Jesteś ŻYCIEM.

Wtedy było to dla mnie trochę szokujące, mocne, dziwne... teraz rozumiem, że była to zapowiedź tego co się stanie. 

27 maja 2013
W mojej pierwszej medytacji poszliśmy razem na polanę. Ciekawa byłam jakie zwierzę się pojawi. Przyszedł JEŻ. Zastanawiałam się co ma mi do przekazania...

Jestem zwierzęciem pełnym sprzeczności. Mam kolce, ale te kolce tylko chronią mnie przed zranieniem. W gruncie rzeczy nie jestem groźny. W środku, wewnątrz swojej istoty jestem miękki i bezbronny. Jeśli czuję się bezpieczny, można mnie spokojnie pogłaskać. Moje kolce, moja broń, zamienia się w miękkie futro. Moją Uzdrawiającą Mocą jest umiejętność wyczuwania niebezpieczeństwa i obrona swoich granic. Uczę, że każda istota musi mieć granice wewnątrz których czuje się bezpieczna. Uczę, jak ufając sobie rozpoznawać niebezpieczeństwo. Uczę kiedy - ufając sobie -  możemy swoją granicę, barierę otworzyć przed światem, przed ludźmi, czy przed konkretnym człowiekiem. Uczę rozpoznawania, kto może nam zaszkodzić, a kto jest naszym przyjacielem. Uczę czujności i umiejętności ochrony swojego otoczenia, swojej rodziny. Uczę wytyczania własnych granic. 

Dziękuję Ci Bracie Jeżu za tą cenną lekcję. 

28 maja 2013 
Dzisiaj pojawiła się SOWA. Mogłam się tego spodziewać, bo szukając kwatery na sierpniowe warsztaty z Mocy Kamieni, moją uwagę zwrócił pensjonat o nazwie Dolina Sów :)
A zatem na moją polankę przyleciała dziś Sowa i powiedziała tak: 
Jestem zwierzęciem nocnym. Widzę to, czego inni nie zauważają. Mam bystry wzrok, przenikający ciemność i mrok. Dostrzegam to co niewidoczne. Moją Uzdrawiającą Mocą jest wyostrzenie waszego ziemskiego wzroku. Przebijając się przez schematy i przekonania pomagam wam dostrzec to, co niewidoczne dla oczu. Rozpraszam mroki waszych umysłów byście widzieli więcej. Rozjaśniam to, co zaciemnia wasz ogląd. Mój bystry wzrok pozwala wam dostrzec ukryte aspekty każdej sytuacji. Ćwiczcie swój wzrok - ten fizyczny i ten duchowy. Wiele spraw się wtedy rozjaśni. 

To ciekawe, bo wczoraj w medytacji usłyszałam polecenie, żeby pracować z trójwymiarowymi obrazkami.
Dziękuję Sowo.

29 maja 2013

Anilalah wyjechała nad morze, a ja uświadomiłam sobie, że morze mam pod domem, trochę inne, ale równie piękne. Postanowiłam pomedytować dzisiaj nad moim morzem...

Było przepięknie, towarzyszyła mi nawet jedna z moich kotek - Julka 


Usiadłam, wystawiłam twarz do słońca i słuchałam cudownego śpiewu Skowronka. 

Cały czas borykam się z faktem, że jem jeszcze mięso. Przestaję jeść i ciągle do niego wracam, tak mnie to męczy, nie potrafię sobie z tym poradzić, wywołuje to we mnie taki dysonans. Usłyszałam dzisiaj jak Matka Ziemia mówi do mnie:
Witaj Córko, cieszę się że znowu do mnie wróciłaś. Wiedz, że akceptuję cię taką, jaka jesteś, podobnie jak wszystkie moje Dzieci. Jak mogłabym nie akceptować ciebie przez to, że jesz mięso, skoro akceptuję i kocham wszystkie moje dzieci, skoro akceptuję lwa polującego na zwierzynę, czy chociażby twojego kota łapiącego myszy i małe ptaszki. Taka jest Natura. Nie akceptuję tylko sposobu w jaki zapewniacie sobie pożywienie. Brak tu szacunku dla żyjących istot. Ważne żebyś pamiętała o wdzięczności dla tych istot, które poświęcają swoje ciała, by wam służyć. Jeśli zaakceptujesz siebie w pełni, tak jak ja to robię, pewnego dnia naturalnym się stanie odrzucenie tej formy pożywienia. Jednak nastąpi to tylko wtedy, jeśli w pełni zaakceptujesz i pokochasz w sobie to, że potrzebny ci jest jeszcze pokarm zwierzęcy. Musisz się z tym pogodzić, dopiero wtedy to odejdzie.

Potem opowiedziała mi o Skowronku:

Jego Uzdrawiającą Mocą jest przekazywanie wam przez swój śpiew radości i szczęścia. Zmusza was niejako do tego, byście spojrzeli w górę poszukując go wysoko ponad głową. Fruwa gdzieś w słońcu, trudno go zobaczyć. Jest malutki i niepozorny, a z całych sił wyśpiewuje dla was radość życia. Odwraca waszą uwagę od zmartwień, daje chwilę wytchnienia, zasłuchania i szczęścia z tego prostego powodu, że żyjecie, że jesteście na tym świecie i możecie cieszyć się chociażby tak ulotną chwilą jak śpiew skowronka – SZCZĘŚLIWEGO PTASZKA. 

Podziękowałam za tą cudną lekcję i akceptację, bardzo się wzruszyłam. Poczułam takie szczęście, że żyję, że jestem, że mam pod opieką kawałek Ziemi, że mogę wyjść z domu i usiąść nad morzem ( chociaż zwykle w tym miejscu rośnie kapusta, hihihihi).
Potem powędrowałam z aparatem i zrobiłam jeszcze kilka zdjęć. Zatrzymałam się przy mojej ukochanej Brzózce, którą nazywamy Zdzisio, na część mojego Taty, który zasadził ją ponad 10 lat temu i niedługo potem odszedł. Tata zmarł na raka, ale dla nas żyje właśnie tam, w tym pięknym drzewie... Popłynęły łzy wdzięczności dla Taty, że był ze mną tyle lat. Kiedyś miałam wielki żal do siebie, że pozwoliłam mu umrzeć. Mimo, iż wiedziałam, że był to jego wybór, wybaczenie sobie zajęło mi wiele lat...


Dzisiaj taka piękna lekcja wdzięczności, łagodności dla siebie, akceptacji i szczęścia. Dziękuję za to.



30 maja 2013
Dzisiaj na mojej polanie pojawił się... ŻYWIOŁ OGNIA
Jestem Żywiołem Ognia - potężnym i niebezpiecznym, ale niezbędnym. Pojawiłem się na twojej polanie, żeby nauczyć cię o swojej Uzdrawiającej Mocy. Jest nią ciepło i blask. Jest nią zagrzewanie do działania, rozniecanie iskry, która pobudza was do życia. Dzięki tej iskrze, którą macie w sobie, jesteście w stanie funkcjonować i mierzyć się codziennie z życiem. Problem zaczyna się wtedy, gdy ognia jest za dużo i nie potraficie sobie z nim poradzić. Wtedy niewielka iskra wywołuje pożar waszej Duszy i waszego ciała. Wszystko zależy od tego, by moją energię spożytkować w rozsądny sposób. Jeśli macie jej w sobie dużo i nic z nią nie robicie, ona musi gdzieś znaleźć ujście. Wystrzeliwuje wtedy z was siejąc zniszczenie. Ranicie siebie lub innych. Nietrudno o poparzenia, jeśli ogień nie jest kontrolowany. Co innego jeśli dużą ilość ognia w sobie spożytkujecie na to, co jest pieśnią waszej Duszy. Jeśli robicie to, co kochacie - mój ogień spala się w dobrym celu. Jest wtedy niejako "pod kontrolą". Jest zużywany do tego, do czego służy, czyli do motywowania, popychania do działania. A zatem prosta zasada dla ludzi "ognistych" - zająć ręce, ciało i umysł pracą na rzecz Duszy, pracą która sprawia przyjemność. Wypełnić zajęcia radością, szczęściem i śpiewem. Wtedy mój żywioł zawsze będzie wam sprzyjał, zawsze będzie wam służył i wspierał was w rozwoju. Pamiętaj, jestem twoim sprzymierzeńcem, dlatego się dzisiaj pojawiłem. 

Dzisiaj usłyszałam też ważne zdanie od Dajamantiego, którego bardzo cenię: 
Zadałam mu pytanie skąd mam wiedzieć, czy rzeczywiście rozmawiam z Aniołem, Kamieniem, czy Zwierzęciem. Odpowiedział mi tak:
  • Aniu, nie ma różnicy Wszystko jest ze sobą połączone. Wszystko jest Jednym. Kamień jest Tobą, Anioł jest Tobą itd. To z czym dobrze się czujesz, sprzyja Twojej ewolucji. Taka jest główna zasada.
Powiedziałam, że to tak łatwo przychodzi, może za łatwo ? ...
  • Aniu pamiętaj! Najłatwiejsze rzeczy to te, które powodują  największe zmiany 
Powiedziałam, że czuję te zmiany niesamowicie.
  • Jeżeli czujesz je, trzymaj się ich rękami i nogami, a wątpliwości zostaw dla tych prawdziwie wątpiących. 
A zatem KONIEC wreszcie z moimi wątpliwościami. Oświadczam uroczyście, że nie zamierzam więcej wątpić w prawdziwość moich przekazów, czy się to komuś podoba czy nie :)

31 maja 2013
W ramach dzisiejszej medytacji pobiegłam sobie obejrzeć Zachód Słońca. Tak pięknie do mnie przemówił:



Zachody Słońca - dają tyle radości, cieszą wasze oczy swoim urokiem. Ładują swoimi intensywnymi kolorami wasze dolne czakry. Czerwień, pomarańcz i żółć wprowadzają harmonię w wasze ciało. Sprawiają, że nabieracie sił, by z radością wkroczyć w następny dzień. Jeśli tylko zechcecie skorzystać z dobrodziejstw Zachodzącego Słońca, codziennie macie do dyspozycji prywatną "elektrownię" i ładowanie akumulatorków zupełnie za darmo. Korzystajcie zatem :)

I jeszcze jeden cud dzisiejszego dnia:



Uwielbiam dostawać takie Znaki.

5 czerwca 2013
Dzisiaj na polanę przyszedł JELEŃ
Jestem dostojnym zwierzęciem, jestem strażnikiem lasu. Pojawiłem się dzisiaj przed tobą, żeby cię ostrzec, ostrzec przed tobą samą. Moją Uzdrawiającą Mocą jest obserwacja wszystkiego co mnie otacza. Baczna obserwacja i natychmiastowa reakcja. Jeśli wyczuję zagrożenie, daję sygnał do ucieczki. Daję sygnał do reakcji. Jestem też mistrzem wyczekiwania i wsłuchiwania się. Mój bystry wzrok z daleka dostrzega niebezpieczeństwo. Mam to, czego tobie brakuje. Nie wyczuwasz niebezpieczeństwa, dajesz się podejść jak dziecko, wpadasz w sidła zastawione przez swoją własną złość. Nie zauważasz momentu, kiedy należy wycofać się natychmiast. Nie zauważasz momentu, kiedy trzeba odpuścić i ratować własną skórę. Brniesz na oślep na własną zgubę. Jestem tu po to, by nauczyć cię umiejętnej obserwacji oraz tego, kiedy zareagować na niebezpieczeństwo znikając z pola widzenia osoby, która chce "ustrzelić" twoją energię. Nie daj się prowokować. Nie daj się złapać w pułapkę własnych, wygórowanych ambicji, które każą ci mieć zawsze ostatnie zdanie. Nie wdawaj się w potyczki słowne, szkoda twojej energii. Wycofaj się z honorem, pokaż swoją klasę. Zrób to z moim wdziękiem, wdziękiem Jelenia. Moja Uzdrawiająca Moc nauczy cię wyczuwać niebezpieczeństwo na kilometr. Wtedy nikt i nic nie będzie miało do ciebie dostępu. Wykorzystaj mój bystry zmysł obserwacji. Taki jest dzisiaj mój dar dla ciebie. 

To taka odpowiedź na moje pytanie, czemu ciągle daję się prowokować mężowi, czemu pozwalam sobie na wchodzenie w niepotrzebne kłótnie... 
Dziękuję Jeleniu, postaram się wykorzystać Twój Dar. 

6 czerwca 2013
Jesteśmy z rodziną na zlocie. Dzisiaj miałam dosyć nieprzyjemną dla mnie sytuację. Zostawiłam męża z córkami na chwilę. Jak wróciłam okazało się, że młodsza 2,5 letnia odeszła sobie gdzieś i przyprowadził ją ochroniarz ośrodka. Byłam bardzo zdenerwowana. Zrobiłam sobie później medytację. Poprosiłam mojego wilka, żebyśmy pobiegli gdzieś szybko i daleko. Dobiegliśmy na szczyt skały. Staliśmy tam zdyszani, patrząc w dół na rwącą rzekę. Nagle mój wilk zepchnął mnie ze skały. Gdy wydostałam się na brzeg, spytałam czemu to zrobił 


Wrzuciłem cię do rzeki, żeby ci pokazać co wyprawiasz. Wpadając do rzeki swoich emocji nie jesteś w stanie trzeźwo myśleć. Toniesz w gąszczu skotłowanych myśli, toniesz w gąszczu żali i pretensji do swojego męża. Podczas gdy musisz być jak ta skała, z której cię zepchnąłem. Musisz trwać nieporuszona, pewna siebie, pewna wszystkiego co cię otacza. Zachowanie twojego męża pokazuje ci tylko jakie jest twoje przekonanie na jego temat. Jest takie, że nie możesz mu zaufać, że nie potrafi prawidłowo zaopiekować się dziećmi i on ci to pokazuje. Zmień przekonanie, a zmieni się jego zachowanie. Musisz zobaczyć w nim skałę, w której masz oparcie zawsze i wszędzie. To zależy TYLKO od ciebie.

11 czerwca 2013
Wczoraj nie udało mi się zrobić medytacji. Wpadł mąż z pretensjami do mnie i całego świata. Położyłam dzieci i uciekłam na zachód słońca...



Było tak pięknie, w pewnym momencie przez pole przebiegła nawet sarenka



Zastanawiałam się czemu ciągle muszę znosić humory i zmiany nastrojów mojego męża. To takie męczące, takie niepotrzebne... W takich sytuacjach przypomina mi się niestety to, co powiedział kiedyś Dajamanti: "Jesteśmy tylko z takimi osobami, jakie pasują do nas wibracyjnie. Nie ma co się oszukiwać, że jesteśmy tacy uduchowieni i pełni światła, podczas gdy inni są ci źli. To nie tak... jeśli cały czas z nimi jesteśmy, znaczy pasujemy do siebie, mamy podobne wibracje".
I to mnie przeraża, czy naprawdę jest we mnie jeszcze tyle złości, że musi mi to być pokazywane w kółko i w kółko ? Pewnie tak... Smutne to dla mnie, ale zmusza też cały czas do pracy nad sobą. Wiem, że dzień w którym mój mąż nie będzie w stanie wyprowadzić mnie z równowagi będzie dla mnie wielkim świętem, hihihihihii :)
I wiem, że taki dzień kiedyś nadejdzie. W końcu mam Nauczyciela jednego z najlepszych, takiego jakiego sobie wybrałam...

12 czerwca 2013
Dzisiaj udało mi się zrobić medytację. W zasadzie już wcześniej wiedziałam kto się pojawi...
Oczywiście SARNA
Pojawiłam się na tym polu wczoraj nieprzypadkowo, wiesz przecież że nic się nie dzieje przez przypadek. Byłaś wtedy zbyt wzburzona, żeby odebrać moje przesłanie. Kojarzę ci się z płochliwością, ale to nie tak. Moją Uzdrawiającą Mocą jest łagodność, coś czego tobie często brak. Jesteś taka zadziorna, ciągle byś walczyła, udowadniała wszystkim i sobie, że sama dasz sobie radę. Odszukaj w sobie kobiecą łagodność, spuść z tonu, i pozwól sobie być delikatną kobietą. Nie jesteś facetem, kumplem swojego męża, z którym można zrobić wszystko. Jesteś KOBIETĄ, delikatną i kruchą. Pozwól sobie na to.Przy jego wybuchach złości i gniewu pokaż mu swoją łagodność, cicho i spokojnie pokaż, że cię to boli, że nie życzysz sobie takiego traktowania. Nie krzycz, nie wyciągaj pazurów - zachowaj łagodność Sarny. Życie nie musi być ciągłą walką i udowadnianiem kto ma rację. Nie jest ważne kto wygra. Ważny jest spokój twojej Duszy. A osiągniesz go tylko wtedy, jeśli uwolnisz się od potrzeby udowadniania, że to ty masz rację. Obudź w sobie swoją łagodność. Ja ci w tym pomogę. Pomyśl o mnie zawsze jak będzie ci potrzebna.

W zasadzie nie wiem co powiedzieć... chce mi się płakać...

16 czerwca 2013
Spotkałyśmy się w Łodzi – cudowne spotkanie, w którym główną rolę odegrały dla mnie Kobiety.

Siedziałyśmy we cztery, rozmawiając, słuchając, wspierając się wzajemnie. Taki nasz mały Kobiecy Krąg...
W pewnej chwili zobaczyłam, że na mojej sukience siedzi gąsienniczka. Zastanawiałam się, co chce nam przekazać. Nic mi nie przychodziło do głowy...
Postanowiłam spotkać się z nią w medytacji i zapytać co chciała nam powiedzieć.

Pojawiłam się tam, między wami dzisiaj po to, by pokazać wam jak wielką metamorfozę przechodzicie. Moją Uzdrawiającą Mocą jest umiejętność przeobrażania się. Ze zwierzątka, które pełza po ziemi, potrafię przeobrazić się w Cudownego Motyla, który swym urokiem cieszy oczy ludzi. Mało tego, oprócz tego, że zmieniam całkowicie swój wygląd i formę, zmieniam też sposób poruszania się. Nie pełzam już po ziemi z mozołem – fruwam tam, dokąd mnie oczy poniosą ciesząc się każdą chwilą. Jestem przykładem na to, że niemożliwe staje się MOŻLIWYM. Trzeba wam tylko uwierzyć, że wy też to potraficie. Skoro ja potrafię, wy tym bardziej. Moje skrzydła rosną powoli, rodzą się z mozołem, ale jak jestem gotowa staje się CUD i podrywam się do lotu. Tym i wy jesteście – CUDEM, który tylko czeka na to byście rozwinęły do końca swoje piękne skrzydła.

19 czerwca 2013 

Wracałam wieczorkiem z pracy. Już przy domu spojrzałam w niebo i zobaczyłam dwa nietoperze fruwające w podniebnym tańcu. Aż przystanęłam, żeby im się przyjrzeć. Ciekawa byłam czego chcą mnie nauczyć.


Naszą Uzdrawiającą Mocą jest idealne wyczucie otaczającego nas świata. Nie widzimy zbyt wiele, mimo tego mamy doskonałą orientację tego co się dzieje. Działamy jak sonary wyczuwające zbliżający się obiekt. Nauczyłyśmy się ufać swoim zmysłom i odczytywać informacje płynące z ciała. Gdyby nie ta umiejętność, pierwsza przeszkoda zakończyłaby nasze życie. Uczymy was wsłuchiwania się w sygnały płynące z ciała. Zaufajcie, że ciało doskonale wie co wam służy, a od czego macie się trzymać z daleka. Nauczcie się wychwytywać te sygnały, nauczcie się je interpretować. Wtedy nikt i nic nie jest w stanie was oszukać. Uczucie ucisku, bólu, ściśnięcia, zatykania, spłycenia oddechu, niepokoju - to wszystko sygnały świadczące o niebezpieczeństwie. Rozluźnienie, radosny dreszcz, czy głęboki oddech i uczucie radości, szczęścia - to sygnały, że jesteście na dobrej drodze. Zaufajcie swoim ciałom. 

22 czerwca 2013

Wyjechałam na zlot do Popowa. Piękne miejsce, Przyjaciółka Magda, wiele cudownych chwil w kontakcie z Naturą. Znalazłyśmy przepiękną polankę, przyciągnęła nas jak magnes, zawołały nas chyba brzózki rosnące tam i miękki dywan z mchu. Miejsce doprawdy magiczne, otulające wprost Miłością, niesamowity kontakt z Ziemią. Robiłyśmy zdjęcia, które nie oddają jednak uroku tego miejsca.



Te dwie piękne brzozy...



I cudownie puszysty dywan z mchu...


W pewnym momencie zapadła cisza i obie połączyłyśmy się z Matką Ziemią. 
Poczułam niesamowitą wdzięczność i popłynęły takie słowa...

Wdzięczność

Dziękuję Ci Matko Ziemio...

  • za Dar Życia
  • za miękkość Twoich traw
  • za wszystkie Twoje dzieci
  • za drzewa, które uczą nas skąd czerpać siłę
  • za deszcz, który rosi Twoje ciało
  • za wiatr rozwiewający Twoje włosy
  • za śpiew ptaków uczący nas radości życia
  • za zwierzęta pokazujące nas czym jest ich Uzdrawiająca Moc
  • za rzeki uczące nas, że życie cały czas płynie i nic nie jest constans
  • za chmury, w których odczytywać możemy znaki dla siebie
  • za słońce grzejące nasze Dusze i oświetlające nam drogę do Źródła
  • za każde uderzenie Twojego Matczynego serca
  • za Miłość, którą nas otaczasz
  • za Miłość, którą nas otulasz
  • za to, że Jesteś i cierpliwie znosisz naszą obecność...
To była cudowna chwila dla mnie...

23 czerwca 2013
Dzisiaj pełnia. Dzisiaj kończę pracę z Pierwszą Matką Klanową. To był cudowny miesiąc księżycowy. Te dni pokazały mi, że mam niesamowity kontakt ze światem Natury. Odzyskałam połączenie z Matką Ziemią. Uświadomiłam sobie jedną ważną rzecz: jeśli mam jakiekolwiek pytania, wątpliwości, zawsze mogę liczyć na pomoc Natury. Uświadomiłam sobie, że w ważnych dla mnie momentach ZAWSZE pojawia się zwierzę, gotowe przyjść mi z pomocą i przekazać cząstkę swojej Uzdrawiającej Mocy. To były dla mnie niezwykle ważne lekcje. Najważniejsze jest też to, że wykorzystuję te lekcje na co dzień. Naprawdę w chwilach wymagających uważności przypominam sobie czego uczyły mnie poszczególne zwierzęta. Wystarczy, że przypomnę sobie tylko sylwetkę, rodzaj energii jaka podąża za dany zwierzęciem, a jego lekcja już działa. Już jest we mnie. Już nie reaguję schematycznie, tak jak zawsze. Nauczyłam się niejako "wypadać z torów" przyzwyczajeń i schematów zachowania. Widzę jak pięknie to działa. Jak pomaga mi na co dzień w relacjach z innymi ludźmi. I to jest dla mnie największy Dar, jaki otrzymałam od Pierwszej Matki Klanowej. Świadomość, że nigdy nie jestem sama, że umiem rozmawiać z Krewnymi, że wspiera mnie nieustannie Matka Natura i wszystkie jej dzieci. 
Dziękuję Ci Rozmawiająca z Krewnymi. Wiem, że to dopiero początek naszej Przyjaźni. Dla Ciebie też mam Dar...


21 komentarzy:

  1. Ania cieszę się patrząc jak wiele się u Ciebie zmienia... to jest tak wspaniałe, że dech zapiera. Mam takie uczucie, że ten Jeż snuł opowieść o Twoim otwieraniu się na samą siebie i na ludzi. Kocham tego Jeża bo on Kocha Ciebie i Ja też <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też czuję, że pojawianie się zwierząt nie będzie przypadkowe...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Ci Anuś, bardzo przemawia do mnie to, co napisałaś.
    Czekam na ciąg dalszy. Przytulam Cię do serca, Stwórczyni Anioła Cudotwórcy.
    Ania Bogusz

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyżby Aniołek już broił ? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja na Ślęży spotkałam Jelenia, jak pił wodę ze strumienia.
    Następnego dnia w Kotlinie Kłodzkiej spotkałam sarenkę.
    Potem poszłam na spacer do starego Dębu, pod którym kilka lat temu siadywałam i medytowałam, i od którego wówczas dostałam wiele wspaniałej "męskiej" energii :-)

    Tym razem usiadłam obok tego Dębu i zagrałam dla Niego na fujarce pieśń wdzięczności. I w trakcie, gdy grałam, z gałęzi dębowych wyleciała wielka sowa. Zakołowała nad moją głową i poleciała nad polaną...

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakby co, to polecam także inną piękną książkę Jamie Sams, która może być uzupełnieniem do Matek i dodatkową inspiracją:
    http://www.ezosfera.pl/5405/karty-uzdrawiajacej-mocy
    Karty Uzdrawiającej Mocy
    Jamie Sams, David Carson

    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie korzystam z tych kart w taki sposób, jaki opisany jest w książce (na przykład wybranie 9. stałych opiekunów towarzyszących przez całe życie), ponieważ różne zwierzęta pojawiają się w moim życiu w różnym czasie jako posłańcy i sprzymierzeńcy.
      Ale rzeczywiście jest kilka zwierząt, które "wracają" lub "odwiedzają" mnie częściej niż inne. :-)
      A sama książka jest skarbnicą wiedzy i nauk, jakie niosą ze sobą zwierzęta.
      Tu przypomniało mi się, co napisałam w swojej ostatniej notce o runie Gebo znajdującej się na wszystkich rzeźbach ze Ślęży:
      cyt."GEBO na skalę kosmiczną to dar samego życia – świadomość istnienia odczuwana na wszystkich poziomach: ludzkim, zwierzęcym, roślinnym i mineralnym.
      Gebo oznacza również dar, którego nie da się posiąść w sensie dosłownym – dar czasu dany człowiekowi przez los do zagospodarowania. (...) Pomyśl o tym, co mogą sobie ofiarować nawzajem człowiek i zwierzę, oraz o wymianie energii pomiędzy człowiekiem a sferą boską [modlitwa lub ofiara w zamian za błogosławieństwo czy opiekę]."

      Usuń
  7. Czytałam ten komentarz u Livii i bardzo mnie poruszył, bo było to dokładnie o czym pisałam wcześniej. O mojej wdzięczności,z tego powodu, że możemy się dzielić swoimi doświadczeniami i inspirujemy się nawzajem. A książka...w pierwszym odruchu chciałam kupić natychmiast, ale później pomyślałam sobie, że wolę sama dowiadywać się jaką mądrość niosą DLA MNIE poszczególne zwierzęta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie Aniu, najważniejsze, gdy sama dowiadujesz się, jaką mądrość niosą dla Ciebie różne zwierzęta i kamienie.
      Przeczytałam dziś dodane późniejsze wpisy... Mieszkasz w jakimś cudownym miejscu... A Brzoza, którą zasadził Twój Tata... patrząc na nią poczułam lekkość piórka w sobie ;-)

      <3

      Usuń
  8. Dziękuję Ci... Odnajduję siebie w tym co piszesz. Wróciłam na właściwy tor dziś :) Dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martuś, strasznie się cieszę. Tak naprawdę myślałam, że będę to pisała tylko dla siebie. Cieszę się, widząc że ktoś inny może odnieść to w jakiś sposób do swojego życia. To mnie motywuje do dalszej pracy. Dzięki Martuś :D

      Usuń
  9. Aniu ta skała- bardzo i dla mnie ważne w odniesieniu do męża. I każdy żywioł ma znaczenie, jest podpowiedzią gdy zagubione myśli są. A w niedzielę wpadłam w taką wodę. Jeleń przemawia do mnie równie mocno. Każdy z wpisów jest balsamem i wskazówką jak można odnaleźć spokój i jasność myślenia.
    Dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też Aniu dziękuję Ci przede wszystkim za opowieść o wilku i skale. Piękna nauka.
    <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Anulka z tym lustrem, że "Jesteśmy tylko z takimi osobami, jakie pasują do nas wibracyjnie"... może być że Jesteś światełkiem, które ma wnosić świtało nie tylko w swoje życie ale tych, z którymi jesteś. Pomagać im przez swój własny przykład, własną pracą nad sobą że zmiany są możliwe... <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochane Kobiety, pozwólcie, że podzielę "sobą" się z Wami...

    Kiedy miałam wizję o rozwarstwianiu się tego świata, widziałam, że ludzie, a w zasadzie ich dusze będą się łączyć "w grupy" o podobnych wibracjach. Tylko pozornie dużo łatwiej nam obcować wyłącznie z takimi, co mają podobne wibracje, a doświadczenia z osobami o podobnych wibracjach też mogą być różne, zwłaszcza, gdy jesteśmy nieświadomi, na czym polega nasze podobieństwo. Doświadczenia z tymi o innych wibracjach tak samo, chociaż bywają trudne, są naszymi lekcjami, póki powodują w nas mocne wzburzenia lub emocje.


    Nie widzimy swoich wzajemnych odbić, ponieważ zasłania je nam dym iluzji.
    Gdy patrzymy wówczas na siebie wzajem, widzimy coś, co nie jest "mną". Czasem widzimy to "coś" jako "ktoś": on albo ona, albo oni, czasem my, ale nigdy jako " ja"... To "coś" oceniamy, mamy oczekiwania wobec tego "czegoś", czasem chcemy kochać, ale nie potrafimy (bo nikt nie nauczył nas, czym jest miłość, a nie iluzje na jej temat), więc albo próbujemy od siebie uzależnić i przywiązać do siebie kogoś albo odrzucamy ze złością i nienawiścią - jeśli nie odwzajemnia naszych uczuć [ albo poglądów :-)]. Takie uczucie to NIE JEST MIŁOŚĆ, to fascynacja, uwielbienie, adoracja, która z łatwością zamienia się w złość, nienawiść, odrzucenie... tak czy siak WALCZYMY z innymi (częściami samych siebie), wciąż walczymy... Różnymi dostępnymi nam narzędziami. Na argumenty, na racje, na co się da... narzędzi do walki istnieje cała masa... w każdej dziedzinie życia.

    Gdy dym iluzji rozwiewa się, w każdym, nawet w najdrobniejszym albo "najczarniejszym", nawet w najbardziej "powykrzywianym" kawałku Lustra porozbijanego na niezliczoną ilość części, możemy dostrzec siebie... Im więcej kawałków widzimy jako siebie, tym większa staje się nasza świadomość (samoświadomość). Im więcej tych kawałków siebie akceptujemy w sobie i przyjmujemy z wszechogarniającą miłością jako części siebie, tym bardziej zbliżamy się do Źródła, a poprzez nie - łączac te kawałki siebie w całość, stajemy się jednym z Całością.

    Co nie znaczy wcale, że kończy się nasz trudny dialog z innymi... nawet jeśli inni postrzegają nasze dzielenie się jako próby narzucania im naszego "punktu widzenia". :-)

    Jak będziecie chciały, to zajrzycie, a jak nie, to nie zajrzycie na stronkę, na której pisałam coś (z własnego doświadczenia) o miłości: http://tonalinagual.blogspot.com/2011/12/miosc-nienawisc-i-uwielbienie-ukryte.html , że...

    W dualistycznym świecie faktycznie biegunowym pojęciem wobec NIENAWIŚCI jest UWIELBIENIE, gdyż zarówno nienawiść jak i uwielbienie zawierają w sobie ten sam „potencjał energetyczny o przeciwnej polaryzacji". Natomiast MIŁOŚĆ ogarnia i harmonizuje te oba pozorne przeciwieństwa, które są dwiema wzajemnie uzupełniającymi się, dopełniającymi siłami: nienawiścią i uwielbieniem. MIŁOŚĆ jest tym uczuciem, które związane jest z „wyższą” świadomością wykraczającą poza dualne postrzeganie i ze ZROZUMIENIEM tejże części RZECZYWISTOŚCI – czterowymiarowej czasoprzestrzeni, którą nazywamy naszym ziemskim światem.
    MIŁOŚĆ umożliwia nam harmonizowanie pozornych przeciwieństw w naszych sercach w JEDNO.

    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JESTEM, dziękuję Ci za to piękne "podzielenie się sobą". Napisałaś bardzo ważną dla mnie rzecz:

      Doświadczenia z ludźmi o innych wibracjach, chociaż bywają trudne, są naszymi lekcjami, póki powodują w nas mocne wzburzenia lub emocje.

      Też myślę, że najważniejsze jest to w jaki sposób reagujemy na to co się nam przydarza. Nie możemy bez końca uważać, że np. nie mamy szacunku do siebie, bo ktoś nam ubliżył. Trzeba pamiętać o tym, że inni ludzie też mają swoje lekcje i swój poziom świadomości. Ważna dla nas jest nasza reakcja na dane doświadczenie. Tak mi się wydaje, że jeśli na taką sytuację jesteśmy w stanie zareagować spokojnie i ze zrozumieniem, jest to dla nas wtedy ZNAK, że my już tą lekcję przerobiliśmy.

      Usuń
  13. Kochana Aniu, Moja duszo, Manawo, dziękuję.

    "Trzeba pamiętać o tym, że inni ludzie też mają swoje lekcje i swój poziom świadomości. Ważna dla nas jest nasza reakcja na dane doświadczenie."

    Och, to jedna z trudniejszych lekcji... Szacunek do swojej ścieżki i ścieżek innych, którzy podążają czasem nawet w całkiem innym "kierunku" ;-)
    Gdy uczyłam się szacunku do swojej ścieżki, jednocześnie pojawiał się szacunek do ścieżek innych.I odwrotnie, Bo jedno połączone jest z drugim...Niby dwa "przeciwne" kierunki, ale uzupełniające się nawzajem.

    I dziękuję za "przekaz" od gąsienicy.

    Przypomniała mi się inna bajka o gąsienicy. Była sobie gąsienica, która myślała, że jest i zawsze będzie tylko gąsienicą, i patrzyła na motyle - ku swej własnej rozpaczy - z zazdrością. Często czuła smutek, że jest tylko gąsienicą i czuła - wydawało jej się - nieuzasadnioną tęsknotę za byciem motylem. Ona tylko pełzała... a motyl była taki piękny, taki wolny... umiał latać do nieba... Pewnego dnia gąsienica postanowiła, że już nie chce się nad sobą więcej użalać, że nie będzie więcej sobie zawracać głowy jakimiś tęsknotami i usychać z żalu i zazdrości... i że z godnością przyjmie na siebie swoje "przeznaczenie" bycia gąsienicą. Tak, jestem gąsienicą i chcę być w pełni sobą taką, jaka jestem...
    Od tego dnia zaczęła żyć coraz radośniej. Nawet o motylach przestała myśleć z zazdrością. A gdy je widziała, to błogosławiła w swoim sercu.
    Kiedy przyszedł dzień, w którym poczuła, że będzie musiała umrzeć, pomyślała z zadziwieniem, że jest gotowa i postanowiła przyjąć tę śmierć z ufnością. I tak się stało. Troszeczkę się bała, ale nie poddała się lękom... I umierając poczuła, że coś się dziej z jej ciałem... Obserwowała uważnie, bo nauczyła się piękna swojego ciała. I jakże była zadziwiona, gdy w pewnym momencie otworzyła oczy... Jakże była zdziwiona, że ma oczy, że widzi, że zobaczyła... że ma skrzydła... jak motyl.
    Początkowo myślała, że to, co widzi, to tylko jakieś wizje związane z jej umieraniem, ale gdy delikatnie rozprostowała skrzydła i poruszyła nimi, poczułam takie szczęście, jakiego nigdy wcześniej nie zaznała...

    z miłością - JESTEM

    OdpowiedzUsuń
  14. Aniu- ta gąsieniczka przyniosła dla Nas piękne przesłanie... wielkie lekcje z Basią mamy do transformacji w światło miłości a ona przypomniała nam, abyśmy pamiętały o tym kim jesteśmy żebyśmy mogły się przeobrazić w co zechcemy pięknego. Ten park, ta rozmowa i nasze bycie razem, wielkie bogactwo.
    Jestem, jest to piękna historia.
    Wszyscy jesteśmy Cudami rodzącymi się każdego dnia na nowo.

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękna opowieść o gąsiennicy, aż mi ciarki chodziły po plecach. Dziękuję JESTEM, tak wiele uczę się od Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  16. O historii o gąsienicy ciąg dalszy, chociaż bardziej o kokonie :-)...


    "Stająca się Swoją Wizją zobaczyla, że kokon, w ktory byla zawinieta, zaczyna sie otwierac wewnatrz przepastnej Wewnetrznej Ziemi. To wszystko dzialo sie wenatrz niej. Z oszolomieniem patrzyla, jak z kokonu wylania sie motyl o ciele z przejrzystych jak krysztal swietlanych nici. W kazdej pozycji, ktora przyjmowal motyl, Stająca się Swoją Wizją widziala wszystkie kolory, czula obecnosc wszystkich form zycia, slyszala, jak harmonizuja sie wszystkie rytmy zycia. Motyl stulil skrzydla, a nastepnie rozpostarl je, odslaniajac Krysztalowa Czaszke. Trzynascie razy Motyl otwieral i zamykal skrzydla, rodzac Krysztalowe Czaszki Trzynastu Klanowych Matek." - JAmie Sams

    z miłością...

    OdpowiedzUsuń
  17. A Twoje doświadczenie z 23.czerwca, które powyżej opisałaś, dodałam do swojej notki o 13. Matkach Klanowych :-) Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń